sobota, 29 lutego 2020

Z zupełnie innej beczki - fraszka

Dziś z zupełnie innej beczki. Epigram sytuacyjny. Wszelkie podobieństwo do ludzi i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe. ;-)

Nasz kolega Daniel dziś dostał gorączki,
ma dreszcze jak w febrze, trzęsą mu się rączki.
Do pracy nie pójdzie, bo przecież jest chory,
muszą go co prędzej obadać doktory.
Pan lekarz go zbadał i przepisał leki,
teraz Daniel prędko drepce do apteki.
Na nogach się słania, chodnik ledwo widzi,
lecz stanu się swego w ogóle nie wstydzi.
Wszak chorym być to jest zwyczajne zjawisko,
stan, co na plan dalszy nagle spycha wszystko.
Z naręczem tabletek do domu powrócił
i niemalże z marszu do wyrka się rzucił.
Już leży na łóżku, kocykiem nakryty,
pora odpoczynku, to czas znakomity.
Pogrążył się całkiem w tym lenistwie błogim,
wyciągnął się cały i grzeje swe nogi.
A teraz pan Daniel maskę swą zdejmuje,
i wygodną pozę ponownie przyjmuje.
Piwko sobie sączy, a w tle serial leci,
przeleciał odcinek pierwszy, drugi, trzeci...
Od tego lenistwa okropnie już zgłodniał,
o tym, że cierpiący, też całkiem zapomniał.
Tak naprawdę Daniel wciąż się dobrze czuje
lecz samego siebie i świat oszukuje.
Bo zamiast gorączki uśmiech twarz mu zdobi,
tydzień ma urlopu. Czego dlań nie zrobi?!
 
Image by Steve Buissinne from Pixabay
 
 

sobota, 22 lutego 2020

Przygody myszek - W spiżarni

Czas odpocząć od legend i baśni, choć wcale nie kończymy z nimi definitywnie. Wracamy tymczasem do krótszej formy i znanych już nam psotnych myszek, które miały wielką ochotę na przysmaki z domowej spiżarni. Co lub kto je spotkał? Wkrótce się dowiemy. Zapraszam!


Raz poszły psotne myszki do spiżarni w domu.
Skradały się cichutko, nie mówiąc nic nikomu.
Apetyt miały wielki na pyszne w serze dziury,
Lecz domowej spiżarni pilnował kocur bury.
Choć niby spał leniwie, ogonkiem swym machając
Czujny był ciągle przy tym, spod oka spoglądając.
Gdy myszki podeszły, drzwi lekko uchylając,
Kocur nagle skoczył, odwrót im odcinając.
Patrzą z przerażeniem myszki, co się dzieje?
Odwracają się zdumione, a kocur się śmieje!
I pyszczek oblizuje, potrąca je łapkami,
Ale myszki, resztą tchu, biegną mu pod nogami!
Uciekły myszki jak niepyszne przed kocim pościgiem,
Choć kocur, bardzo głodnym będąc, gnał za nimi migiem.
Wróciły, zadyszane wielce, do swej norki małej,
Na cudze, a już zwłaszcza ser, chęci nie miały wcale!
Nie zjadły nic i mało tego, wielki przeszły stres,
bo kiedy chcesz nie swoje brać, to tak właśnie jest...
A liczyć tu się trzeba z tym, historia tego uczy,
i powie Ci to własna mama, że kradzione nie tuczy!
A jeśli najdzie Cię ochota aby cudze brać,
To z pustym brzuchem i rękami będziesz musiał wiać!


piątek, 14 lutego 2020

Baśń o flisaku i złotej żabie cz. II

Kolejny, choć nie ostatni, fragment przygód Kuby i Złotej Żaby, w którym Żabka opowie nam nieco o sobie. Zapraszam do lektury!


Jak woda mijały lata,
Zwiedził Kuba kawał świata.
Morskie ryby w beczkach wielu
Woził pod bramy Wawelu.
I pod Lublin spływał Wieprzem
gdzie chmiel szyszki ma najlepsze.
Pływał też modrym Dunajem
Przez Europy różne kraje.
Nawet poprzez Wołgi fale
Przepławiał dębowe bale.
Kuba nic nie pragnął więcej,
Rosło jego młode serce.
Zew wolności wciąż odczuwał,
Gdy na różnych wodach pływał.
Był spełniony i szczęśliwy,
Choć kłuł czasem żal dotkliwy,
bo nie widział z pracy winy
Bardzo długo swej rodziny.
Żabka mu pociechą była,
Ona nigdy zeń nie drwiła.
I na ucho mu szeptała,
Że rodzina zdrowa, cała.
Matce się na szyję rzuci,
Niech no tylko w dom powróci.
Przyjaciółką żabka była,
Wszędzie mu towarzyszyła.
On jej tłuste muchy łapał
I po złotym brzuchu drapał.
Ona mu opowiadała,
Do tej pory co widziała,
Dziwy różne, dzikie kraje,
I odmienne w nich zwyczaje.
Tak przyjaźni nić związała
Kubę z żabką, chociaż mała.
Piąty mijał rok, od kiedy
Kuba ją wyciągnął z biedy,
I pytanie go trawiło,
Jak to kiedyś z żabką było?
Czy się taką urodziła,
Czy to czyjaś moc sprawiła?
Czy to kara, czy nauczka,
Albo może jakaś sztuczka?
Żabka ciut się zasępiła:
„Ta opowieść nie jest miła,
Było to już lata temu,
Mogło zdarzyć się każdemu.
Lecz przewrotny los mnie wskazał
I na postać żaby skazał.
Nie zaprzeczam, że uczciwie…
Los mnie skarał sprawiedliwie.
Córką byłam w możnym rodzie,
Nie wiedziałam nic o głodzie,
Czyny moje, podłe wielce,
Niejedno złamały serce.
Wyjść za księcia z bajki chciałam
I w pogardzie wszystkich miałam.
Do mej ręki konkurentów,
Odpychałam bez wykrętów.
I nie przebierając w słowach,
Wazy tłukłam im na głowach.
Za wysokie moje progi
Były na ich krótkie nogi.
Ja się czułam pępkiem świata,
Młoda, piękna i bogata.
Za mój brak umiarkowania,
Dla innych poszanowania,
Zaklął mnie czarodziej w żabę,
Kończąc tym podłą zabawę.
Moc magiczną też dostałam,
Bo odpokutować miałam,
Cudze życzenia spełniając,
Do gadania nic nie mając.
Ma rodzina zapomniała,
Że jako człowiek istniałam.
Długie przeminęły lata,
Odkąd znikłam tak dla świata.”
Tutaj łzami się zalała,
Do kieszeni się schowała.
Kubę żal ogromny dławił,
Że swej żabce przykrość sprawił.
Bo ciekawość tak zapiekła
pierwszym stopniem jest do piekła.
Lecz myśl nagła zaświtała
Kiedy żabka cicho łkała.
Łza jej w kieszeń mu kapała,
W której żaba się chowała.
Kuba podjął zamiar w głowie,
Lecz się żabka nic nie dowie,
Bowiem chwila najwłaściwsza,
Jeszcze wtedy nań nie przyszła.

C.D.N.
 
Image by Krzysztof Niewolny from Pixabay
 
 

sobota, 8 lutego 2020

Baśń o flisaku i złotej żabie cz. I

Będzie to opowieść o przygodach flisaka pochodzącego z Grudziądza. Los i marzenia pchnęły go w nieznane, po przygody. Jak potoczyły się jego losy, dowiedzą się Państwo z niniejszej opowieści, która jednak ze względu na długość historii, podzielona będzie na krótsze fragmenty.
Serdecznie zapraszam!

O KUBIE I ZŁOTEJ ŻABIE

Posłuchajcie, drogie dzieci
Jaką Wam wuj bajkę kleci
O cudownej żabie złotej,
Której magia jest przymiotem.
Będzie także o flisaku
Co w nadrzecznym tataraku
Ową złotą żabę spotkał,
A los wspólną nić im utkał.
Grudziądz - miasto z brzegu Wisły,
Z handlem miało związek ścisły.
Flisak zaś to miasta chluba,
Bez nich kupców czeka zguba.
Kwiat flisacki - starzy, młodzi,
Z tego grodu się wywodzi.
Miasto całe flisem stoi,
Oryl zaś się dwoi, troi,
By nadążyć towar spławiać,
Który kupcy chcą zamawiać.
Bo flisacy siłą swoją
Wciąż bogactwa miasta dwoją.
Dzierżą tyczki krzepką dłonią,
Sunąc barką ponad tonią.
Towar w dół i w górę rzeki,
Przewozili tak przez wieki.
Kuba młodym był chłopakiem,
Gdy zamarzył być flisakiem.
Liczył, że mu los pozwoli
Ulżyć matce w ciężkiej doli.
Ponad siły pracowała
By jeść mogła dziatwa mała.
Ojca zbrakło lata temu,
Zniknął, nie wiadomo czemu.
Kuba to najstarsze dziecię.
I cóż z tego? – dziś powiecie.
A to: mając lat trzynaście,
Już jak bochny miał dwie garście.
Wyrośnięty nad wiek zwykły,
Do harówki też nawykły.
Jął więc szukać zatrudnienia,
Ale w mieście pracy nie ma.
Usiadł sam na Wisły brzegu,
I zapatrzył w dal jej biegu.
Patrzy, a tam zza zakola
Flisak płynie. Boża wola!
Z barki śpiew donośny słychać
I choć ciężko dno odpychać,
Po flisaku brak oznaki,
By się brzydził doli takiej.
Widać, że zadowolony,
Bo powraca dziś do żony.
Aż do morza był w podróży,
Lecz ten czas mu się nie dłużył.
Pieśni śpiewa, ryby łowi
I nad niczym się nie głowi.
Bo na rzece zmartwień nie ma,
tam nie grozi anatema.
Za usługi zaś sowicie,
Wykonane znakomicie,
zapłacą mu srebrem żywym!
Tak zarabia człek uczciwy.
Tak więc Kuba bieży chybko,
Bo się zbliżał bardzo szybko
Flisak, co go Skowron zwano.
Zapytacie, skąd to miano?
Ze skowronkiem rano wstaje,
To przezwisko jemu daje,
I pod nosem gwizdał sobie,
Życia radość wciąż miał w głowie.
Wielkiej był postury raczej,
Więc się zwać nie mógł inaczej.
Tak go Kuba zapytuje,
„Czy pomocy potrzebuje?”
Zaśmiał Skowron się tubalnie
I jak w plecy go nie palnie:
„Widzę w barkach jesteś krzepki
Lecz na tratwie nie przelewki!
Trzeba sił i charakteru
pośród trudów bardzo wielu.
Dobrze przemyśl, czy podołasz
I czy tratwę przepchać zdołasz?”
Kuba na to rzecze swoje:
„Pracy żadnej się nie boję!
By nie gadać po próżności,
Niech to utnie wątpliwości!!!”
Wrzucił prędko na swe bary
Wór, co ważył dwa cetnary
I w przysiadzie jął się zginać!
Skowron gdy go chciał powstrzymać
Został tylko ofuknięty,
Więc bezradnie stał przejęty.
Kuba wdech głęboki wziął,
Po czym się w przysiadzie zgiął.
Zrobił jeden, drugi, trzeci…
Aż zaniemówiły dzieci
Co bawiły się wokoło,
Dokazując wciąż wesoło.
A gdy brał się do czwartego,
To pot oblał go całego
Padł na ziemię nieprzytomny,
Bo wysiłkiem był ogromnym
Pokaz, co go sił pozbawił…
Lecz Skowrona w podziw wprawił,
Więc go pod ramiona ujął
I po twarzy poklepując
W takie doń przemówił słowa:
„Widzę, żeś gorąca głowa,
Lecz nic nie da Twoja siła,
gdy rozumu w głowie ni ma.
Przeto słuchaj mnie uważnie
Bo następne słowa ważne.
Wezmę Ciebie do pomocy,
Wyruszamy dzisiaj w nocy,
Aby zdążyć przed upałem,
Nim wygnije mięso całe,
Co wieźć będziem do Torunia.
Peklowane mięso z kunia,
Tam skwapliwie uwędzone
Dobrze będzie obsuszone.
Wojsko nasze jeść to będzie
I zabierać z sobą wszędzie.
Przed wieczorem zaczynamy
Biegnij teraz więc do mamy,
By nie uschła tu z rozpaczy,
Bo Cię długo nie zobaczy.”
Kubie oczy zapłonęły,
Wreszcie los się mu odmienił!
Flis to nowa dola jego,
Nie odbierze nikt mu tego.
Biegiem rzucił się bez mała
Tam, gdzie matka nań czekała.
I od progu nawoływał,
Jak swą pracę dziś zdobywał.
Matka zgodzić się nie chciała,
Lecz wyboru zbyt nie miała,
Więc mu pobłogosławiła,
Za odwagę pochwaliła.
Glonek chleba spakowała
I żegnając zapłakała…
Stawił Kuba się przed czasem
Tuż nad Wisły wód atłasem.
Tam, gdzie łodzie cumowały,
Pełne beczki już czekały.
Kocie stada tu ganiały,
Pożywienia wciąż szukały,
I niuchały tak bezczelne
Patrząc, czy są beczki szczelne.
Pachniał bardzo im ładunek,
Liczyły na poczęstunek.
Wtem zza beczek dał się słyszeć
Dźwięk, że ktoś próbuje krzyczeć.
Słabym głosem pomoc woła,
Czy mu pomóc ktoś podoła?
Wątpliwości nie miał Kuba
zaraz kogoś czeka zguba.
Skoczył więc za beczki z wdziękiem,
Koty się rozpierzchły z lękiem.
Wtedy nagle wyszła z błota
Piękna, żywa żaba złota!
Ona to nawoływała,
Bowiem zguba by czekała
Ją niechybnie z łapy kociej,
Byłoby po żabie złotej.
Lecz ją Kuba uratował,
Do kieszeni prędko schował.
Bo już do nich się zbliżała
Ze Skowronem grupa cała.
Skowron sprawnie razem z Kubą
Łódź załadowali długą.
Odepchnąwszy ją od brzegu
Wbrew ruszyli rzeki biegu.
Od Torunia biła fala,
Grudziądz począł się oddalać.
Żaba głowę wystawiła
I do Kuby przemówiła:
„Żeś wybawił mnie od zguby
Dzięki wielkie, chłopcze luby.
A, że mam magiczne moce,
Chętnie za to Cię ozłocę.
Tak wyrażę wdzięczność moją
Że wypełnię wolę Twoją.
Więc wypowiedz trzy życzenia
Te, co pragniesz ich spełnienia.”
Kuba nie rzekł ani słowa,
Bowiem nic nie potrzebował.
Miał już wikt i opierunek,
Pracę na własny rachunek,
A że proste jego serce,
Nie chciał i nie żądał więcej.
Więc dla matki swojej prosi,
Która ciężką dolę znosi,
By jej ulżyć w pracy nieco,
Wszak kolejne lata lecą.
Przyklasnęła żaba w łapki,
Rechot dobył się z jej japki.
„Oto pierwsze Twe życzenie,
Spełni się niepostrzeżenie.”
Rozbłysnęła skóra złota
I już było po kłopotach.
Matka, co w domu została,
Nagle całkiem odmłodniała!
Włos, siwizną przyprószony,
Znów był kruczo zabarwiony,
Kibić jej się wysmukliła,
Znowu młoda się jawiła.
Kuba zmiany tej nie widział,
Lecz płaz złotem połyskiwał,
Więc zaufać musiał żabie,
Po czym schował ją w rękawie.
Żaba się na ramię wspięła
I do ucha tak szepnęła:
„Dwa życzenia pozostały
Gdy chcesz czegoś, problem mały.
Ja je chętnie prędko spełnię
Obietnicę swą wypełnię.
Póki życzeń nie wypowiesz,
Będę towarzyszyć Tobie.
A gdy trzy życzenia ziszczę,
Jak mydlana bańka prysnę.
Magia rzuci mnie w nieznane,
Wspólne dni będą rozwiane.”
Lecz pomysłu Kuba nie miał
Na kolejne dwa życzenia,
Cichcem szepnął więc do żaby
„Na dziś starczy tej zabawy.
Jeśli Skowron mnie zobaczy,
że nie skupiam się na pracy,
Przegna mnie na wiatry cztery,
Nici będą z mej kariery.”

C.D.N.

                                                Image by Krzysztof Niewolny from Pixabay


niedziela, 2 lutego 2020

Przygody myszek - Myszki w mieście

Kolejna historyjka o polnych myszkach, które postanowiły zakosztować życia w miejskiej dżungli. Co z tego wynikło? Zapraszam do lektury! :)


Natura taka właśnie jest i taka myszek dola,
Że z wiosną już wolności zew młode myszki woła.
I opuszczają myszki duże swe norki rodzinne.
Bo przygód pragną, poznać chcą też stworzenia inne.
Już nasze myszki opuszczają swe rodzinne strony,
Bo zwiedzić chcą i podbić ten daleki świat szalony.
Nudnemu życiu w polnej norze powiedziały basta,
wspólnie zadecydowały powędrować do miasta.
Niesamowity dla nich był widok wielkich bloków,
a każdy z nich swym czubkiem sięgał do obłoków.
Lecz bezlitośnie szybko w mieście  się okazało,
Że dla psotnych polnych myszek pracy jest za mało.
Nie miały myszki mieszkać gdzie, nie miały za co jeść,
i ciężkiej swojej smutnej doli już nie mogły znieść.
Zapadła więc decyzja wspólna: "Do domu wracamy!
Do naszej ciasnej, polnej norki, do taty i mamy!"
Wróciły myszki jak niepyszne w swe strony rodzinne
Czy jakiekolwiek było lepsze rozwiązanie inne?
Tu zawsze mili są sąsiedzi i znany każdy ciasny kąt,
Przyrzekły sobie w duchu myszki już nie wyjeżdżać stąd.
W domowym grzejąc się zapiecku szepczą po kryjomu:
Wszędzie dobrze bywa, lecz najlepiej to jest w domu!!!


Ptaki polskie - Wróbel

Kolejny, niepozorny, niezauważany, a jednak wspaniały, nietuzinkowy i jakże ważny dla równowagi w naturze. Kto? Zapraszam! Choć pospolitym z...