środa, 18 marca 2020

Baśń o flisaku i złotej żabie cz. III i ostatnia

Oto dokończenie historii o magicznej, złotej żabie i grudziądzkim flisaku, młodym Kubie. Co ich spotkało? Jakie było ostatnie życzenie Kuby? Zaraz wszystkiego się dowiemy. Serdecznie zapraszam! :)


W końcu, po podróżach wielu,
Skowron rzekł: Mój przyjacielu,
Do Grudziądza czas nam bieżyć,
Bowiem dłużej się już mierzyć
Z mą tęsknotą nie mam mocy,
Dom śni mi się każdej nocy.
Bardzo Kubę rozweselił,
Który z żabką się podzielił
Wieścią, że w domu pielesze
Wrócą, matce ku uciesze.

A do domu droga trwała
Dwa miesiące, tak bez mała.
I ta podróż bardzo długa
Przeszła im w znojach i trudach.
A gdy dość wędrówki mieli,
Pod Wodną bramą stanęli.
Miasto deszczem ich witało,
Nocną porą jeszcze spało.
Na swej barce więc czekali,
I zdrożeni nań drzemali.
A gdy bramy otworzyli,
Flisacy przezeń wkroczyli.
Każdy ruszył w swoją stronę,
By powitać matkę, żonę,
Oraz dzieci ukochane,
Od miesięcy niewidziane.
Kuba dziarsko szedł, nie zwlekał,
Na tę chwilę wszakże czekał.
Ale jego licha chata,
W której młode spędził lata,
Na obrzeżach, pod murami,
Straszy pustymi oknami.
Przeto rzekli mu sąsiedzi,
Gdy na progu tak się biedził,
Że rodzina jego miła
Dawno się wyprowadziła,
Bowiem matka odmłodniała
I znów za mąż się wydała.
Mąż był stanu kupieckiego,
Zabrał ich do domu swego,
Który był w pierzei rynku
Blisko od miejskiego szynku.
Kuba szedł z wesołą miną,
Lecz entuzjazm wnet mu minął,
Bowiem zamiast kamienicy,
Pustkę ujrzał już z ulicy.
Tylko słupy po budynku,
Co stał był w pobliżu szynku
Pozostały. Znakiem tego,
Stało się coś niedobrego.
Znów donieśli mu sąsiedzi,
Kiedy w zgliszczach tak się biedził:
Spłonął dom z rodziną całą
I nic zeń nie pozostało
Upadł Kuba i zaszlochał,
Nie ma już tych, których kochał
A boleści łza kapała
W kieszeń, gdzie żabka siedziała.
Złotą głowę wystawiła,
Rozpacz Kuby zobaczyła.
Pospieszyła z pocieszeniem,
Rzekła cicho, z namaszczeniem:
„Nie płacz proszę, ja pomogę!
ż dla Ciebie zrobić mogę?
O mej mocy zapomniałeś?
Życzeń dwu nie powiedziałeś!
Wszystko magią mogę zmienić
Nieszczęśliwy los odmienić.
Łzy rękawem otarł Kuba:
„Może coś się zmienić uda?
Gdy wypowiem swe życzenie,
Czy przeszłości tory zmienię?
Moja żabko, żabko złota,
To dla Ciebie jest robota.
Odwróć przeszłość, by rodzina,
Co odeszła w złych terminach,
Znów stanęła przy mym boku,
Wyrwij ich ze śmierci mroku.
By dom i majętność cała
Z tej pożogi ocalała.
Niech los podły się odwróci
I me rozpaczania skróci.
Magia rzeczywistość sklei,
Innej nie ma już nadziei.”
Przyklasnęła żaba w łapki,
Rechot dobył się z jej japki.
„Oto drugie Twe życzenie,
Spełni się niepostrzeżenie.
Rozbłysnęła skóra złota
I już było po kłopotach.
Dom, po którym ziała dziura,
Znowu znalazł się w swych murach.
W domu zaś rodzina Kuby
Jakby nieświadoma zguby,
Która miejsce wcześniej miała
Do posiłku zasiadała.
Kuba oczom swym nie wierzył,
Cud tak namacalnie przeżył.
Złudzie nie chcąc dać się motać
Jął z rozmachem w drzwi łomotać.
Przez donośne to pukanie
Wyszła matka na spotkanie.
Drzwi na oścież rozchyliła
I w ramiona pochwyciła
Kubę, co stał w drzwiach spłakany,
Od widoku swojej mamy.
Choć w pamięci ciągle mieli,
Jak ich ogień z życiem dzielił,
Mocno ściskać się poczęli,
Bo się lata nie widzieli.
Do radości dołączyli
Wszyscy, którzy w domu byli.
Kuba mówił o przygodach,
Dzikich ludach i narodach,
O zwierzętach fantastycznych
i krainach egzotycznych.
A gdy skończył opowieści,
Pytań mnóstwo różnej treści
Padło z ust Kuby rodziny,
Bo chcieli pojąć przyczyny
jak się stało, że ożyli,
w ogniu życia wszak stracili.
Kuba żabkę im przedstawił
I na stole ją postawił.
Żabka zaś im wyjaśniła,
że to jej magiczna siła,
co to na Kuby życzenia,
rzeczywistość tak odmienia.
Długo sobą się cieszyli,
a gdy spać się położyli,
to już miasto świt zalewał,
a dzwon nowy dzień opiewał.
Kuba zaś, z nadmiaru wrażeń,
Znów roztrząsał przebieg zdarzeń.
Na przypiecku w kuchni siedział,
Szczęściu swemu nie dowierzał.
Żabkę trzymał na kolanach,
Myślał o swych dalszych planach.
Czy znów ruszyć ze Skowronem,
Czy flisactwo już skończone…
Za zebrane oszczędności
Mógłby gniazdko tu wymościć.
Myślał także, co by było,
Gdyby się nie przydarzyło
To, że żabce pomógł w trzcinach,
O następstwach i przyczynach.
Gdyby żabkę zjadły koty,
dzisiaj byłyby kłopoty.
Gdyby wziął ją los okrutny,
Dziś dzień byłby bardzo smutny.
Lecz myśl dawna dojrzewała,
Że ta złota żabka mała,
Na nagrodę zasłużyła,
Bo życzenie dlań spełniła
Co bezcenne przecież było,
Życie bliskim przywróciło.
Z życzeń mu zostało jedno,
Wypowiedział dwa uprzednio.
Teraz to ostatnie, trzecie,
Powie, żabce ku uciesze.
Wziął na ręce żabkę złotą
I powiedział doń z ochotą:
„Moja żabko, żabko złota,
Wybawiłaś mnie w kłopotach.
Więc w nagrodę, za zasługę,
Ja Ci daję życie drugie.
Tak jak byłaś przed wiek wiekiem,
Chcę byś była znów człowiekiem.
Żabka, dziwiąc się ogromnie,
Rzekła, patrząc nieprzytomnie:
„Gdy wypowiesz to życzenie,
To w człowieka wnet się zmienię.
Czyś w decyzji utwierdzony?
Wolę, byś był uprzedzony,
gdy się prośba trzecia spełni,
To mój los też się dopełni.
Kuba był już pewny swego,
I powiedział jej dlatego:
„Ma decyzja ostateczna,
Męka Twa nie będzie wieczna.
Trudy skracam Ci wygnania
z woli mej i przekonania.
Tyś usługi mi oddała,
Co bezcenne są bez mała.
Ty przez wszystkie swe wcielenia
Cudze spełniałaś życzenia.
Winy swoje odkupiłaś,
Hańbę z życia swego zmyłaś.
Więc ostatnie już życzenie
Czeka oto na spełnienie.
Świadkiem gwiazdy, co na niebie,
Ja z tej służby zwalniam Ciebie.
Bądź człowiekiem me życzenie,
Swego zdania już nie zmienię!
Kuba tak stanowczo mówił,
Wątpliwości już nie budził.
Że chce tego, jasnym było,
Zdania nic by nie zmieniło.
Przyklasnęła żaba w łapki,
Rechot dobył się z jej japki.
„Oto trzecie Twe życzenie,
Spełni się niepostrzeżenie.
Rozbłysnęła skóra złota
I już było po kłopotach.

Żabka niczym bańka prysła,
W izbie smolna czerń zawisła.
I nieprzenikniona cisza,
Wiatr za oknem nie kołysał.
Kuba popadł w wielką radość,
Że uczynił żabce zadość.
Wszak męczyła się latami,
Udręczona życzeniami.
Lecz gdzie magia ją wysłała,
Kiedy żabka stąd znikała?
Zaraz smutki ukąsiły,
Że się wspólne dni skończyły,
Bo przywiązał się do żabki,
Czuł na dłoniach wciąż jej łapki.
Łzy do oczu napłynęły,
Chęć do życia mu odjęły.
Ścisnął pieści z bezsilności,
Chciałby ją u siebie gościć.
Myśl mu w głowie kołatała,
Aby razem z nim została.
Nagle pośród izby ciszy,
Głosik złotej żabki słyszy:
„Kubo, mój wybawicielu,
Dzięki druhu, przyjacielu.
Moc pragnienia Twego serca,
Do tego mnie ściąga miejsca.
Na w człowieka czekam zmianę
I przy boku Twoim stanę.

Nagle w mroku zaiskrzyło,
Jak w dzień izbę rozjaśniło.
Tam, gdzie była żabka mała,
Kula światła zapełgała.
Z jasności się formowało
Materialne, ludzkie ciało.
Długie włosy, smukła kibić,
Piersią mogła zęby wybić.
W pełnej krasie gdy stanęła,
Do Kuby się uśmiechnęła.
A jej uśmiech serce topił,
Kuba w oczach się zatopił.
Popadł przed nią na kolana,
A ona doń roześmiana:
„Kubo, powstań z kolan, proszę,
Wdzięczność wielką w duszy noszę.
Ja powinnam paść przed Tobą,
Boś uczynił mnie osobą.
Kuba silnie był wzruszony,
Chwilą wielką poruszony,
W takie słowa się odzywa,
Cały świat na świadka wzywa:
„Spędziliśmy wspólnie lata,
Zjeździliśmy kawał świata.
Tyś najlepszym przyjacielem,
A że w ludzkim jesteś ciele
Chciałbym pojąć Cię za żonę.
Tobie serce przeznaczone.
Dawna żabka, dziś dziewczyna,
Rzewnie płakać rozpoczyna.
Bo nie wierzy swemu szczęściu,
Choć marzyła o zamęściu.
Do jego przyległa boku,
Nie da już bez niego kroku.
Mocno razem się tulili,
W pocałunku się złączyli.

Piękna para z dwojga była,
Miłość ich uszczęśliwiła.
Wesele przygotowali,
Miasto całe nań zwołali.
Było to w grudziądzkim dworze,
Gdzie się wszystko zdarzyć może.
Też na tym weselu byłem,
Pitnym miodem się syciłem,
Co słyszałem i widziałem,
Wszystko Wam opowiedziałem.


Ptaki polskie - Wróbel

Kolejny, niepozorny, niezauważany, a jednak wspaniały, nietuzinkowy i jakże ważny dla równowagi w naturze. Kto? Zapraszam! Choć pospolitym z...