poniedziałek, 23 listopada 2020

Łoś, bagna i dolina Biebrzy

Krótki wierszyk, do którego stworzenia zainspirowała mnie siostra. Rzuciła temat, a pierwsze wersy same wyrwały się na kartkę. I nagle bach, czterdzieści minut później powstała taka oto rymowanka:

Gdzieś w dolinie Biebrzy, wśród podlaskich bagien,
ponoć się nie ostał łoś ni wilczek żaden.
Radziły zwierzęta, jak tu dać znak życia,
tak, by nie za często wychodzić z ukrycia.
Bagnistymi ścieżki poszły na zebranie.
Marsz otwierał lisek, za nim biegły łanie,
Bobry i borsuki, norki, gronostaje,
zwierz, co ponad trawy łany nie wystaje.
Basior szedł z watahą, nie na polowanie,
wszelkiej maści fauna szła na to spotkanie.
Na łące stanęły, wśród torfowisk starych,
Gdybyś patrzył z boku, rzekłbyś "Nie do wiary!".
Nad wszystkim górował łoś, co miał łopaty,
wielkie i palczaste, niby kwiat bogaty.
Aż brał dziw zwierzęta, że pod ich ciężarem
się nie załamały łosia nogi stare.
Rykiem ich uciszył i jął perorować,
jak w tej sytuacji trzeba się zachować.
Z wieku i rozumu łoś posiadał względy,
i w dolinie Biebrzy szanowan był wszędy.
Rady jego mądre zwierzęta przyjęły,
i się w swoje strony rozchodzić zaczęły.
Co im łoś doradził? To nie tajemnica,
prostota tej rady rozumnych zachwyca.
"Żyjmy własnym życiem, sławy nie szukajmy,
bez zbędnej furory podglądać się dajmy.
Cierpliw nas wypatrzy lub odnajdzie ślady,
my zaś między sobą nie szukajmy zwady.
Będziemy szczęśliwi w swoim własnym świecie."
Czy mądrzejszą radę gdziekolwiek znajdziecie?

 

                                                            Obraz David Mark z Pixabay

piątek, 11 września 2020

Przygody myszek - Wiewióreczka

Dziś krótka historia o wiewiórce - zapominalskim urwisie, którego spotkać możemy praktycznie w każdym parku na spacerze. Zapraszam! :)

 

Wiewiórka - kuzynka daleka to myszek,
a choć mieszka w lesie, to nie wcina szyszek.
Lecz kocha nasionka co w szyszkach są skryte,
bo danie na obiad to jest znakomite.
Orzeszki też zbiera laskowe, żołędzie,
W leśnych zakamarkach upycha je wszędzie.
Na zimne miesiące trzyma zapas jadła,
bez tego zapewne wnet by z głodu padła.
Bo sił jej potrzeba do harców nadrzewnych,
wspinaczki po drzewach i skoków podniebnych.
A myszki, gdy patrzą na takie zabawy,
to nigdy nie mogą się pozbyć obawy,
że w końcu wiewiórka fałszywy krok stawi,
upadkiem z gałęzi las cały rozbawi.
Lecz to są obawy daremne i płonne,
wiewiórka to zwierzę niesłychanie zdolne.
Kto o nią się boi, wcale nie ma racji,
Bo ona drwi sobie z prawa grawitacji.



wtorek, 23 czerwca 2020

Jak Mistrz Twardowski w Grudziądzu bywał; Część III

Kolejna część nieznanej przygody Mistrza Twardowskiego. Co robił w Grudziądzu? Kogo spotkał? Ileż jeszcze tajemnic kryje się w miejskich podziemiach? Trzecia i ostatnia część tej historii udzieli ostatecznych odpowiedzi na wszystkie pytania. Zapraszam:



"Skąd przyszedłeś do Grudziądza?
Jaka pchała Ciebie żądza?
Czy źle było, tam, gdzie żyłeś,
że to miejsce opuściłeś?"
Smok posmutniał, spuścił oczy,
lecz rozmowę dalej toczy:
"Rodem pochodzę z Krakowa,
szlachetna ma smocza głowa,
żyłem tam, u stóp Wawelu,
rządzić tam chciałoby wielu.
Od czasu podstępu Skuby,
Bałem się doszczętnej zguby,
bo zamach on przeprowadził,
siarką prawie by mnie zgładził.
W żołądku siara paliła,
woda żar lekko gasiła,
lecz kiedy z Wisły tak piłem,
przytomność nagle straciłem.
Wszyscy za broń pochwycili,
byliby mnie tam dobili…
Ciało me rzeka porwała,
ona mnie uratowała.
By w mą jaskinię powrócić,
wszak nie chciałem jej porzucić,
przemieszczałem się nocami,
bezludnymi rozłogami,
unikałem ludzi wzroku,
kryjąc się w najgłębszym mroku.
Powróciwszy do dom skrycie,
ciche prowadziłem życie.
Ciągle byłem pod Krakowem,
Lecz powietrze mnie morowe
sparło, więc uciec musiałem.
Tu trafiwszy, pozostałem.
Lecz zmądrzałem od Krakowa,
uraz do ludzi nie chowam,
Nie chcę drzeć już z nimi kotów,
bo nie pragnę mieć kłopotów.
Długom szukał tego domu,
proszę więc, nie mów nikomu,
żeś mnie spotkał w tym tunelu,
żem żyw umknął spod Wawelu.
Wejście z lewej strony rzeki,
chociaż trwało poprzez wieki,
to po latach podupadło,
po mym przejściu się zapadło.
Teraz nie mam jak uciekać,
tylko Twojej łaski czekać.
Najeść się chodzę nocami,
przemykając przed oczami
ludzi, by mnie nie widzieli
i ukrzywdzić mnie nie chcieli.
Jak ksiądz proboszcz, brzuch mam z gumy,
też uwielbiam duże sumy.
W Wiśle można ich nałapać,
tylko trzeba się pochlapać."
Mistrz głęboko poruszony,
że smok stoi tak skruszony
i azylu w jamie błaga,
z wątpliwością tą się zmaga:
Jeśli ludziom nic nie powie,
to kto inny wnet się dowie.
Trzeba tedy by fortelem,
by się nie rozminąć z celem.
"Skryć nie mogę Twej bytności,
bo choć wkoło ludzie prości,
to odważni wśród nich żyją,
w końcu Ciebie tu odkryją.
Powiem, żeś jest w mojej mocy,
żem Cię czarem zauroczył.
Będziesz tutaj żył w spokoju,
byleś ich nie niepokoił."
Tak rzecz wspólnie  uradzili,
a Mistrz by nie tracić chwili,
raport wnet w ratuszu złożył,
że smok gniazdo tu założył.
Lecz przekazał też włodarzom,
że wypadki się nie zdarzą,
bo jest w mocy jego czaru,
poznał w końcu smak umiaru.
Ostrzegł także ich lojalnie,
że każdego klątwa palnie,
kto spróbuje smoka zdusić,
w jamie spokój mu naruszyć.
Nie byli ludzie szczęśliwi,
bowiem są z natury mściwi,
ale nie chciał się nikt bawić,
by smoka ducha pozbawić.
Lecz natura też przewrotna,
a do tego bardzo psotna,
sprawę za nich rozwiązała,
chociaż może i nie chciała.
Deszcze w górnym rzeki biegu,
wysadziły Wisłę z brzegów.
Potop, dawno nie widziany
jamę w nasypie wiślanym
zalał, grzebiąc w środku gada,
co ludziom nie odpowiadał.
Truchło jego tam zostało,
jakby tego było mało,
front tunelu zawalono,
A na radzie uchwalono,
że z historii się wymaże
smok w grudziądzkim krajobrazie.

Tak przepadła wieść o smoku,
aż do obecnego roku,
gdy Mistrz w śnie mi się ukazał
i historię tę przekazał.
A ja co we śnie widziałem,
Wszystko Wam tu zapisałem.
Niechaj o pamięci smoka,
W świat się niesie wieść szeroka.
 

sobota, 18 kwietnia 2020

Jak Mistrz Twardowski w Grudziądzu bywał; Część II

Kolejna część nieznanej przygody Mistrza Twardowskiego. Co robił w Grudziądzu? Kogo spotkał? Ileż jeszcze tajemnic kryje się w miejskich podziemiach? Druga część tej historii rzuci jeszcze więcej światła na zadane pytania. Zapraszam:


Dzień spędził na preparacji
formuł tajemnych do akcji,
a gdy był przygotowany,
poszedł w korytarz nieznany.
Tunel pod ziemią biegnący
rzeki omijał nurt rwący.
Jeden z drugim brzeg wiślany
łączył, tak był zbudowany.
Ciemność w nim nieprzenikniona,
Mistrza magią rozproszona,
kryła stwora mistycznego,
nie spodziewał się Mistrz jego.
Gdy się mury rozszerzyły,
jego oczy zobaczyły
smoka, co wśród dymu stoi
i niczego się nie boi.
Łuską cały jest pokryty,
a chociaż w półmroku skryty,
pełga blaskiem między cieniem,
bo magicznym jest stworzeniem.
Smok zaciągnął się potężnie,
zionął ogniem bardzo prężnie.
w załom muru Mistrz dał susa
i już z kontratakiem rusza.
Chlapnął wodą z flakonika
i znów za załomem znika.
Woda, co w flakonie była,
nagle się zwielokrotniła.
To magiczna flasza była,
smoka szybko ostudziła
i przygaszon haustem wody,
skorszy stał się do rozmowy.
Mistrz Twardowski znał sposoby
rozumienia smoczej mowy,
lecz smok, co tu siedział w jamie
w mowie ludzkiej niespodzianie
dyskurs podjął, znakiem tego
nie chciał zrobić już nic złego.
"Kimże jesteś, czarowniku?
Czy Ci czymś napsułem szyków?
Co zrobiłem niedobrego,
że mnie gnębisz, niewinnego?"
Mistrz popatrzył, oczy zmrużył,
czymże smok sobie zasłużył?
Tym, że broni domu swego?
Co w tym jest niewłaściwego?
"Ludzie nikną w tym tunelu,
do tej pory bardzo wielu...
Niepokoi to włodarzy,
bo nie wiedzą, co się zdarzy.
Gadaj, co się z nimi stało,
co przykrego ich spotkało?"
Smok się nieco zakłopotał,
widać, że się w sobie miotał,
aż się do wyznania zmusił,
prawdę całą mu wykrztusił.
"Owszem, śmiałków kilku było,
lecz się tutaj zaczadziło.
A że głodem przymierałem,
ciała tedy ich zjadałem.
W Tobie tkwi magiczna dusza,
tedy czad Ciebie nie rusza.
To nie były me rachuby,
aby przywieść ich do zguby."
Przyjął Mistrz te wyjaśnienia,
nie obciążył smok sumienia.
Śmiałek wchodząc do tunelu,
wie, że aby dojść do celu,
życie kładzie swe na szali 
i nie zawsze je ocali.

C.D.N. 
 
 

niedziela, 5 kwietnia 2020

Jak Mistrz Twardowski w Grudziądzu bywał; Część I

Nieznana przygoda Mistrza Twardowskiego. Co robił w Grudziądzu? Kogo spotkał? Ileż jeszcze tajemnic kryje się w miejskich podziemiach? Pierwsza część tej historii rzuci nieco światła na zadane pytania. Zapraszam:



Oto historia nieznana,
przez potomnych zapomniana,
mówi, że raz Mistrz Twardowski,
najwspanialszy z magów Polski,
W dzień, gdy deszcz siąpił ponury,
Zawitał w Grudziądza mury.
Zajechał toruńską bramą,
prosto, aż pod karczmę samą.
Okrutnie był już zdrożony,
Dzień w kość dał, w siodle spędzony.
Na popas stanął dni kilka,
które minęły jak chwilka.
Co się w tym czasie zdarzyło,
uczonym się nie przyśniło.

Rankiem do karczmy pokoju,
gdzie Mistrz spał w dobrym nastroju,
delegacja zapukała,
co misję dlań ważną miała.
Wiadomość ta, od włodarzy,
odmalowała na twarzy
zdziwienie i ekscytację
przez dziwną tę informację.
"Mistrzu, tyś słynny jest w kraju,
bo masz w szlacheckim zwyczaju,
słabszym od siebie pomagać,
gdy z groźbą muszą się zmagać.
W sztolni co idzie pod Wisłę
lęgną się siły nieczyste.
Wyjście zeń w skarpie Wiślanej,
więcej rzec nie jestem w stanie.
Problem to wielki dla miasta,
bowiem złą sławą obrasta.
Ludzie znikają w tunelu.
Ze śmiałków, a było wielu,
co chcieli otchłań tę badać,
żaden nie wrócił, by śniadać.
Tylko cień stwora widziano,
gdy obok wejścia sprzątano.
Stamtąd pył i czad wychodzi,
wszystkim on na zdrowie szkodzi."
Zamilkł posłaniec i czekał,
Mistrz z odpowiedzią swą zwlekał.
Rzekł po namyśle - "Pomogę.
Tyle zrobić dla was mogę.
Nobile verbum Wam składam, 
że tajemnicę tę zbadam."
 
C.D.N.
 
 

Ptaki polskie - Wróbel

Kolejny, niepozorny, niezauważany, a jednak wspaniały, nietuzinkowy i jakże ważny dla równowagi w naturze. Kto? Zapraszam! Choć pospolitym z...