Krótki wierszyk, do którego stworzenia zainspirowała mnie siostra. Rzuciła temat, a pierwsze wersy same wyrwały się na kartkę. I nagle bach, czterdzieści minut później powstała taka oto rymowanka:
Gdzieś w dolinie Biebrzy, wśród podlaskich bagien,
ponoć się nie ostał łoś ni wilczek żaden.
Radziły zwierzęta, jak tu dać znak życia,
tak, by nie za często wychodzić z ukrycia.
Bagnistymi ścieżki poszły na zebranie.
Marsz otwierał lisek, za nim biegły łanie,
Bobry i borsuki, norki, gronostaje,
zwierz, co ponad trawy łany nie wystaje.
Basior szedł z watahą, nie na polowanie,
wszelkiej maści fauna szła na to spotkanie.
Na łące stanęły, wśród torfowisk starych,
Gdybyś patrzył z boku, rzekłbyś "Nie do wiary!".
Nad wszystkim górował łoś, co miał łopaty,
wielkie i palczaste, niby kwiat bogaty.
Aż brał dziw zwierzęta, że pod ich ciężarem
się nie załamały łosia nogi stare.
Rykiem ich uciszył i jął perorować,
jak w tej sytuacji trzeba się zachować.
Z wieku i rozumu łoś posiadał względy,
i w dolinie Biebrzy szanowan był wszędy.
Rady jego mądre zwierzęta przyjęły,
i się w swoje strony rozchodzić zaczęły.
Co im łoś doradził? To nie tajemnica,
prostota tej rady rozumnych zachwyca.
"Żyjmy własnym życiem, sławy nie szukajmy,
bez zbędnej furory podglądać się dajmy.
Cierpliw nas wypatrzy lub odnajdzie ślady,
my zaś między sobą nie szukajmy zwady.
Będziemy szczęśliwi w swoim własnym świecie."
Czy mądrzejszą radę gdziekolwiek znajdziecie?
Obraz David Mark z Pixabay
