"Skąd przyszedłeś do Grudziądza?
Jaka pchała Ciebie żądza?
Czy źle było, tam, gdzie żyłeś,
że to miejsce opuściłeś?"
Smok posmutniał, spuścił oczy,
lecz rozmowę dalej toczy:
"Rodem pochodzę z Krakowa,
szlachetna ma smocza głowa,
żyłem tam, u stóp Wawelu,
rządzić tam chciałoby wielu.
Od czasu podstępu Skuby,
Bałem się doszczętnej zguby,
bo zamach on przeprowadził,
siarką prawie by mnie zgładził.
W żołądku siara paliła,
woda żar lekko gasiła,
lecz kiedy z Wisły tak piłem,
przytomność nagle straciłem.
Wszyscy za broń pochwycili,
byliby mnie tam dobili…
Ciało me rzeka porwała,
ona mnie uratowała.
By w mą jaskinię powrócić,
wszak nie chciałem jej porzucić,
przemieszczałem się nocami,
bezludnymi rozłogami,
unikałem ludzi wzroku,
kryjąc się w najgłębszym mroku.
Powróciwszy do dom skrycie,
ciche prowadziłem życie.
Ciągle byłem pod Krakowem,
Lecz powietrze mnie morowe
sparło, więc uciec musiałem.
Tu trafiwszy, pozostałem.
Lecz zmądrzałem od Krakowa,
uraz do ludzi nie chowam,
Nie chcę drzeć już z nimi kotów,
bo nie pragnę mieć kłopotów.
Długom szukał tego domu,
proszę więc, nie mów nikomu,
żeś mnie spotkał w tym tunelu,
żem żyw umknął spod Wawelu.
Wejście z lewej strony rzeki,
chociaż trwało poprzez wieki,
to po latach podupadło,
po mym przejściu się zapadło.
Teraz nie mam jak uciekać,
tylko Twojej łaski czekać.
Najeść się chodzę nocami,
przemykając przed oczami
ludzi, by mnie nie widzieli
i ukrzywdzić mnie nie chcieli.
Jak ksiądz proboszcz, brzuch mam z gumy,
też uwielbiam duże sumy.
W Wiśle można ich nałapać,
tylko trzeba się pochlapać."
Mistrz głęboko poruszony,
że smok stoi tak skruszony
i azylu w jamie błaga,
z wątpliwością tą się zmaga:
Jeśli ludziom nic nie powie,
to kto inny wnet się dowie.
Trzeba tedy by fortelem,
by się nie rozminąć z celem.
"Skryć nie mogę Twej bytności,
bo choć wkoło ludzie prości,
to odważni wśród nich żyją,
w końcu Ciebie tu odkryją.
Powiem, żeś jest w mojej mocy,
żem Cię czarem zauroczył.
Będziesz tutaj żył w spokoju,
byleś ich nie niepokoił."
Tak rzecz wspólnie uradzili,
a Mistrz by nie tracić chwili,
raport wnet w ratuszu złożył,
że smok gniazdo tu założył.
Lecz przekazał też włodarzom,
że wypadki się nie zdarzą,
bo jest w mocy jego czaru,
poznał w końcu smak umiaru.
Ostrzegł także ich lojalnie,
że każdego klątwa palnie,
kto spróbuje smoka zdusić,
w jamie spokój mu naruszyć.
Nie byli ludzie szczęśliwi,
bowiem są z natury mściwi,
ale nie chciał się nikt bawić,
by smoka ducha pozbawić.
Lecz natura też przewrotna,
a do tego bardzo psotna,
sprawę za nich rozwiązała,
chociaż może i nie chciała.
Deszcze w górnym rzeki biegu,
wysadziły Wisłę z brzegów.
Potop, dawno nie widziany
jamę w nasypie wiślanym
zalał, grzebiąc w środku gada,
co ludziom nie odpowiadał.
Truchło jego tam zostało,
jakby tego było mało,
front tunelu zawalono,
A na radzie uchwalono,
że z historii się wymaże
smok w grudziądzkim krajobrazie.
Tak przepadła wieść o smoku,
aż do obecnego roku,
gdy Mistrz w śnie mi się ukazał
i historię tę przekazał.
A ja co we śnie widziałem,
Wszystko Wam tu zapisałem.
Niechaj o pamięci smoka,
W świat się niesie wieść szeroka.
